Dziewięć białostockich żłobków ma stać się koordynowanym centralnie zespołem placówek

Pomysłodawcy połączenia 9 miejskich żłobków w koordynowany centralnie zespół argumentują, że chodzi o optymalizację kosztów obsługi i żadne dzieci na tym nie ucierpią. Rewolucyjny pomysł wywołał jednak ogromne poruszenie pracowników żłobków. Obawiają się oni między innymi tego, że opiekunki będą w ramach potrzeb relokowane do różnych placówek, zatrudnione na cząstkowe etaty księgowe obawiają się utraty pracy, pracownicy niepokoją się też o sposób wyżywienia dzieci, którym miałaby zajmować się jedna intendentka.

Generalnie protestujący uważają, że proponowane zmiany są niepotrzebne, bo obecny system funkcjonuje prawidłowo, a największy żal do urzędników mają za to, że proponowana "rewolucja" pojawiła się bez wcześniejszych rozmów i konsultacji. Tymczasem przedstawiciele magistratu przekonują, że zmiana dotknie jedynie kadrę kierowniczą i księgowych.

Nikt nie starci pracy, opieka nad dziećmi pozostanie na dotychczasowym poziomie - zapewnia zastępca prezydenta Białegostoku Eliza Cybulko. 

Dodaje, że kuchnie i intendentki nadal pozostaną w każdym ze żłobków, ale już same zakupy potrzebnych produktów odbywać się będą "centralnie". Także centralnie, ale oddzielnie dla każdej placówki ustalany będzie jadłospis. Centralna będzie też pełna obsługa administracyjna placówek: zamiast zatrudnianych na cząstkowe etaty lub umowy zlecenia księgowych, informatyków i radców prawnych będą pracownicy na etatach w zespole miejskich żłobków. Tylko ta ostatnia zmiana ma przynieść ponad 400 tys. zł rocznych oszczędności.

Urzędnicy przyznają, że część obecnych księgowych może stracić pracę w żłobkach, ale od razu otrzymają propozycję zatrudnienia w innych miejskich jednostkach. Ujednolicone i wyrównane w górę mają być też pensje opiekunek.

Decyzja o utworzeniu zespołu miejskich żłobków zapadnie na poniedziałkowej (21.10) sesji Rady Miasta.

| red: gl